Ostatnio w publikacjach wiele miejsca poświęca się kreatynie. Nic w tym dziwnego, skoro kreatynę okrzyknięto jednym z najcenniejszych suplementów sportowych. Skupiamy się nie tylko na działaniu samej substancji, ale również na tym, że jakość surowca ma fundamentalne znaczenie dla efektu działania preparatów kreatynowych.
Kreatyna to bez wątpienia rewelacyjny suplement. Jednak przylgnęła do niej etykietka suplementu masowego. Faktycznie, wspaniale potęguje przyrost siły i masy mięśni.
Latem sportowcy nieco mniej interesują się preparatami masowymi, za to ciekawość ich skupia się wokół ,,spalaczy tłuszczu” – suplementów pomagających zgubić nieestetyczne zwałki. Dlatego też najwięcej pytań, jakie ostatnio otrzymuję dotyczy L-karnityny – substancji uznawanej za najskuteczniejszy eliminator tkanki tłuszczowej.
Wiele pytań o L-karnitynę dotyczy również problemu jakości. Ponieważ na rynku pojawiło się zatrzęsienie L-karnityny, interesuje Was, czy w przypadku tej substancji jakość surowca ma równie fundamentalnie znaczenie, co w przypadku kreatyny.
To dobre pytanie – warto więc obszernie na nie odpowiedzieć.
Sytuacja L-karnityny jest lepsza niż kreatyny Wszystko to za sprawą szwajcarskiego koncernu Lonza, który praktycznie zmonopolizował produkcję tego surowca i zdobyła ponad 90% rynku surowcowego.
Wszyscy czołowi producenci suplementów sportowych korzystają właśnie ze szwajcarskiej bazy surowcowej. Jeżeli więc kupicie preparat karnitynowy w aptece lub w sklepie odżywkowym, a produkt ten posiada krajowy atest, możecie być pewni, że jest to suplement wyprodukowany ze szwajcarskiego surowca. Natomiast bezwzględnie przestrzegam przed nabywaniem produktów oferowanych „spod lady” i tzw. dystrybucji bezpośredniej – tam nigdy nie wiadomo, co i ile zawiera tabletka. Doradzam też przy zakupach w sklepach odżywkowych (jeżeli nie jesteście pewni marki dobrej i znanej firmy), prosić o wskazanie numeru krajowego atestu na opakowaniu – szczególnie, gdy produktu nie opatrzono etykietą w języku polskim. Zgodnie z obowiązującymi przepisami produkt dopuszczony do obrotu na polskim rynku musi posiadać etykietę w języku polskim – takie naklejane gdzieś z boku papierki, z tłumaczeniem zawartości z obcego języka, są mocno podejrzane i nie wzbudzają zaufania nabywcy Wracając do tematu -wprawdzie suplementy dobrych firm produkowane są na bazie surowca szwajcarskiego, to co do jakości mogą różnić się pewnymi szczegółami.