Gdybyście znali mnie kilka lat temu, wiedzielibyście, że wierzyłem jakoby tylko ciężar mógł przynieść takie efekty Nie wiem jak wy, ale mnie zawsze z ćwiczeniami bicepsa kojarzył się przenikliwy ból – a to tylko wtedy, gdy dzień wolny był od kontuzji. Jest coś w tej grupie mięśni, co może powodować dręczące, przygniatające i intensywne okresy złego samopoczucia. Czasem może wywoływać takie mdłości jak trening nóg. Ale z drugiej strony będąc kulturystą spodziewasz się, że ból będzie częścią wrażeń jakie wyniesiesz z treningu. Tym razem wykorzystałem to na swoją korzyść : opracowałem program, który dopomógł mi odzyskać stracone elementy mięśnia, które straciłem przez 2 lata odpoczynku a potem nawet go powiększyć. Moje bicepsy są teraz większe niż przedtem, są w najlepszym stanie w jakim kiedykolwiek były, a to za sprawą zmian jakich dokonałem w treningu.
Jedną z tych zmian było zmniejszenie ciężaru i skoncentrowanie się tylko na odczuciach. Inną – wykonywanie ćwiczeń, które nie odnawiałyby starych kontuzji. Kolejność dla treningu bicepsu nie jest tak ważna jak to jest na przykład z mięśniami czworogłowymi czy treningiem klatki piersiowej. Zazwyczaj ma to wpływ na podtrzymanie twojej siły podczas treningu, dając mięśniom szansę rosnąć, gdy są najbardziej wrażliwe i najmniej zmęczone. Teoria była zawsze taka, że za każdym razem stawia się mięśniom nowe wyzwania zgodnie z ilością zapasów zmiennej energii i zaangażowaniem czerwonych i białych włókien mięśniowych. Wydaje mi się, że właśnie takie stałe wyzwanie jest tym, czego mięśnie potrzebują. Możecie to nazywać przeinaczeniem zasady albo „zasadą Fishera”. Nieważne jak nazywacie to urozmaicanie ćwiczeń, to działa!
Zamiast zawsze rozpoczynać od uginania rąk ze sztangą, mogę zacząć od uginania z dolnymi linkami. Wziąłem też pod uwagę osprzęt jakiego używam. Ten czynnik nigdy nawet nie przyszedł mi na myśl, bo wykonywałem już chyba każde ćwiczenie i korzystałem z każdego dostępnego sprzętu. Jeżeli to był gryf – brałem. Sztanga – brałem. Linki – brałem. Chodzi jednak o to, że nigdy nie brałem pod uwagę tego, że niektóre dodatki mogą szkodzić moim wynikom, zwłaszcza grupie mięśni, która już kiedyś borykała się z kontuzją.
Teraz wybieram uzbrojenie wyłącznie ze względu na to czy dobrze się z nim czuję, czy nie. Przykładowo, staram się unikać prostej sztangi do uginania ze sztangą, ponieważ ustawia ona moje nadgarstki w nienaturalnej pozycji. Ale znam również facetów, którzy potrafią unieść wielkie ciężary na prostej sztandze i w ogóle nie odczuwać bólu. Każdy sprzęt jest albo dopasowany do twojej anatomii, albo nie i powinieneś posługiwać się tym, z czym się najlepiej czujesz. Jeśli wykonując jakieś ćwiczenie nie czujesz się najlepiej lub odczuwasz ból, zostaw je w spokoju i poszukaj innego, wygodniejszego. Ja przekonałem się o tym jakie to ważne.